portret

portret

DLACZEGO

O tym, jak dać wolność, jednocześnie ucząc przywiązania.
O tym jak traktować dzieci jednakowo, by jednocześnie wiedziały, że są dla nas jedyne.
O tym jak mimo swojej niechęci, widzieć w ich rodzicach pozytywy.
O tym jak wykonując swoje zadania czasowo, dać pewność, że robimy to na całe życie.
Dlatego, by NASZE DZIECI, zrozumiały dlaczego.

Liczba wyświetleń w ostatnim miesiącu

13 października 2017

i wcale nie dlatego, że

To wszystko z mojej perspektywy wygląda tak.
      
Są sprawy o które krzyczymy głośno, bo w pewnym sensie nie ma ten krzyk (jeszcze) wpływu na życie nasze i naszych bliskich.
Jeśli ktoś walczy dajmy na to o ścieżki rowerowe, to bez względu na przebieg i efekt tej walki nie naraża się na utratę pracy, niebezpieczeństwo dla siebie czy swoich bliskich. 
Najwyżej ścieżki nie będzie.
Wokół takich spraw ludzie się skupiają, działają.
Dlaczego?
Bo mają w tym interes, wcale nie w znaczeniu negatywnym.
Bo będą mieli gdzie zażywać ruchu.
Bo w bezpiecznym miejscu oni i inni będą mogli spędzać czas …
Więc powstają różne ruchy, organizacje, kolektywy i koalicje.
I dobrze.

Inaczej to wygląda, gdy sprawa dotyczy, tych którzy (nazwijmy to) nie są poważani w społeczeństwie, lub głosu nie mają.
No bo cóż może wywalczyć taki bezrobotny, bezdomny, czy dziecko w pieczy?
No nic.
Co zrobi?
Ogłosi strajk?
Jaki?
Włoski, głodowy, do pracy nie pójdzie, nie weźmie udziału w wyborach?
Bez szans.

Więc tak sobie żyją.
Czasem spokojnie.
Czasem znajdzie się grupa zapaleńców i będzie ich wspierać.
Czasem ktoś wpadnie na dziwny pomysł - mieszkań, w kontenerach, zakazu pomagania im w reprezentacyjnych miejscach miasta, przenoszenia z miejsca na miejsce, nie koniecznie bezpieczne – generalnie utrudniania.

Ten zwykły człowiek, który, na całe szczęście się zjawia i pomaga, jest przez wielu innych zwykłych ludzi postrzegany jako niegroźny, ale jednak wariat, albo kombinator.
Przecież nikt normalny, albo bez widoków na zysk, nie zajmował by się sprawami, tych którzy niewiele mogą.

Ale - 
jeśli jest to pracownik wychodzący przed szereg, bo chce więcej, inaczej, nowocześniej?
To już jest problem.
Niestety najczęściej problem dla pracownika.
I dla tych którym pomaga.


Ot, takie jesienne, 
lekko depresyjne 
rozważania, 
z kropelką nadziei, 
że kiedyś 
i u nas 
„helper” 
będzie kimś ...
z kogo zdaniem
ktoś
będzie się liczył.