ponad
20 lat temu podjęliśmy życiową, rodzinną decyzję
my
– dwoje dorosłych - w imieniu swoim i trójki naszych dzieci
postanowiliśmy
prowadzić Rodzinny Dom Dziecka
nie
interesowała nas adopcja
nie
chcieliśmy być rodziną zastępczą
tym
bardziej nie marzyliśmy o pogotowiu rodzinnym
Rodzinny
Dom Dziecka
w
tym szaleństwie jest metoda
dzieci
w różnym wieku
jak
w rodzinie
nasz
cel: nie ważne gdzie, ważne co
więc
skończyliśmy wszelkie szkolenia
i
zaczęliśmy poszukiwania
poszukiwania
miejsca
gościnny
okazał się Kraków
w
innych miastach i miasteczkach które wcześniej odwiedziliśmy
(po
wysłuchaniu czy obejrzeniu różnych programów),
słyszeliśmy
jedno pytanie -
macie
lokal który pomieści waszą rodzinę i 8 dzieci powierzonych?
nie
mieliśmy
Kraków
miał
po
pięciu latach poszukiwań trzeba było jeszcze raz przejść
szkolenie i kwalifikacje
i
kiedy zapadła decyzja w ciągu 1 (słownie jednego) miesiąca
przeprowadziliśmy
się z Nowego Sącza do Krakowa
zlikwidowaliśmy
całe nasze życie
żeby
wejść w wielką niewiadomą
dzisiaj
kiedy słyszę w różnych okolicznościach pytanie - „nie boisz
się”
odpowiadam
- „ale czego”
największe
ryzyko w życiu podjęliśmy
-
przejęliśmy odpowiedzialność za młodych ludzi
-
wystawiliśmy na wielką próbę nasz związek
-
naraziliśmy też nasze biologiczne dzieci na wielką niewiadomą od której nie
ma odwrotu
nie
ma odwrotu?
to
proste dlaczego
„Stajesz
się na zawsze odpowiedzialny za to co oswoiłeś.” Mały
Książę
to
poczucie naszej odpowiedzialności za Tych oswojonych wykorzystują
„zarządzający” pieczą na wszelkich szczeblach i we wszystkich
rodzajach władzy
a
ja nie chcę
nie
zgadzam się
żeby
ktoś manipulował przy moim poczuciu odpowiedzialności
ktoś
kto podsunął ustawodawcy pomysł na takie, a nie inne rozwiązania
nowelizacyjne nie ma pojęcia jakie motywacje kierują ludzi na drogę
bycia opiekunem zastępczym
zapomnieli,
że każdy jest inny
że
ma inne predyspozycje, umiejętności i możliwości,
nie
chcę być rodziną zastępczą
nie
chcę przyjmować i opiekować się maluchami
nie
czuję rozanielenia na widok bobasków
może
inni tak
ja
nie
nie
chcę gotować zupek
prowadzić
pierwszy raz do przedszkola czy szkoły
obserwować
jak wypadają mleczaki
kupować
baloników
uczyć
pierwszych słów
nie
nadaję się do tego
słaba
jestem w te klocki
i
naprawdę wielki szacun i podziw dla tych którzy mogą, potrafią,
lubią
mam
za to siłę spędzić noc na komisariacie zgłaszając kolejną
ucieczkę
uczyć
nastolatkę higieny którą ogarnia przeciętny kilkulatek
pracować
z młodzieżą która kradnie, bije, spożywa ...
mam
siłę i umiejętność przeprowadzania po tysiąc razy tych samych
rozmów o potrzebie edukacji, o przyjaźni, miłości, przebaczaniu,
różnorodności, tolerancji
potrafię
uczyć – zrozumienia, „rodziny”, rozmowy, słuchania, szacunku,
przewidywania, konsekwencji, odwagi, prawdy, samodzielności …
TO MOCE KTÓRE POSIADA NASZA RODZINA
nie
chcę
nie
zgadzam się
żeby
placówka typu rodzinnego którą prowadzę została wyeliminowana
(to słowo z nowelizacji)
nie
chcę pracować z dziećmi poniżej 10 roku życia
pewnie
dla wielu czytających nie jest ważne czego chcę, a czego nie chcę
i
faktycznie nie to jest najważniejsze
ważne
jest to że, wprowadzając takie, a nie inne zapisy
zabiera się
nastolatkom szansę na życie w rodzinie
dlaczego?
bo
nie będzie wolnych miejsc
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz