portret

portret

DLACZEGO

O tym, jak dać wolność, jednocześnie ucząc przywiązania.
O tym jak traktować dzieci jednakowo, by jednocześnie wiedziały, że są dla nas jedyne.
O tym jak mimo swojej niechęci, widzieć w ich rodzicach pozytywy.
O tym jak wykonując swoje zadania czasowo, dać pewność, że robimy to na całe życie.
Dlatego, by NASZE DZIECI, zrozumiały dlaczego.

Liczba wyświetleń w ostatnim miesiącu

13 grudnia 2017

prezent

o prezentach,
obdarowywaniu,
sprzątaniu,
sumieniu,
spełnianiu dobrego uczynko/obowiązku
- o tym pisałam już wielokrotnie
w tym roku też miałam taki plan
ale…
ale nie nie będę narzekać
nie będę pisać dlaczego każdy ma prawo do świątecznego prezentu 
który jest „marzeniem” , a nie „potrzebą”
byłoby dziwnym tłumaczyć tak podstawowe rzeczy

opowiem o mądrych ludziach
z którymi albo znam się od lat,
albo nagle ich poznaję
o firmach
o ludziach
o rozumieniu (innych, a tak naprawdę o rozumieniu siebie)


od kilku lat staramy się powiedzieć ludziom,
że największy i najważniejszy prezent to czas który chcą nam poświęcić
(„poświęcić” to złe słowo, kojarzę je z przymusem)
więc jeszcze raz
od kilku lat staramy się powiedzieć ludziom,
że największy i najważniejszy prezent to czas który chcą z nami spędzić
i udaje się
spędzają ten czas z nami
spędzają ten czas myśląc o nas
spędzają ten czas przygotowując dla nas niespodzianki
spędzają ten czas dzieląc się swoją pasją, wiedzą, kompetencjami

ktoś powie – nie ma takich ludzi
ktoś zapyta – gdzie ich znaleźć
odpowiem – są
odpowiem – jest ich wielu
odpowiem – są obok ciebie

*
Pierwszy rok naszego Rodzinnego Domu Dziecka. Pierwsze wspólne święta. Początek grudnia i głos w telefonie.
- Mój szef, Włoch, chciałby na święta zrobić dzieciom dobrze.
( :) wiele razy wspominałam te słowa wypowiedziane przez Renatę, opowiadałam o mojej wewnętrznej reakcji na to co usłyszałam, śmiałyśmy się z tego wspólnie, niby normalne zdanie, a jednak, ale kto nie ryzykuje ten …)
Kilka wspólnych ustaleń, i w Sylwestrowe południe zjawił się u nas SZEF, przyjechał z nim iluzjonista. Ponad godzinny pokaz, tylko dla naszych dzieci, wspólny obiad, pierwsze panettone, śmiech, rozmowy. Te spotkania powtarzały się co roku. Przybierały nowe kształty. Obiady dla ponad 15 osób były przygotowywane własnoręcznie przez SZEFA. Zawsze był jeszcze ktoś, już nie iluzjonista, ale młoda kobieta władająca siedmioma językami, pani z radia, muzyk. Po kilku latach to my byliśmy gośćmi w domu SZEFA w Weronie. Wszystko zorganizował sam. Samolot, wycieczki, mieszkanie w jego domu, Wenecja, Werona, figi prosto z drzewa, pizza, projektantka mody. Wspomnienia tego nikt nam nie zabierze.
Teraz trzymamy kciuki za wielki projekt który realizuje w Indiach. Odwiedził nas w ubiegłym roku, opowiadał o szkole, dzieciach, potrzebach, o tym jak lubi patrzeć na kąpiel słoni, o książce którą napisał.
Czas.

*
kiedy dzwoni ślubny telefon,
staram się wyjaśniać,
że nie pluszaki,
że uczymy dzieci dbałości o te przytulanki które mają,
ale chętnie przybory szkolne,
kreatywne zabawki,
kosmetyki dla nastolatków
i udaje się
to proste, wystarczy podsunąć pomysł

*
Zwykle będąc na konferencjach nie odbieram telefonów. Tym razem zrobiłam odstępstwo. Jakiś nieznajomy numer, a ja wychodzę z sali i odbieram. Chwila rozmowy i informacja – chcielibyśmy przekazać w prezencie świątecznym komputer, złożymy go i przywieziemy. I wtedy moje pytanie i propozycja, a może byście złożyli go wspólnie z naszymi dziećmi, zobaczą, może się czegoś nauczą, coś im się spodoba.
Finał: kilka spędzonych wspólnie godzin, składanie komputera, pieczenie pierniczków, akcja na siepomaga dzięki której w kolejnym roku przeprowadziliśmy remont ścian i podłóg naszej kuchni.
Meble w niej to już zupełnie inna opowieść i inni ludzie.

*
Kilka lat temu. 14 kabrioletów parkujących przed naszym domem. Wycieczka do Tyńca, wspólne lody i grill. Opowieści o samochodach. I te wspomnienia, wiatr we włosach, oglądający się za nami ludzie. Magia.

Kilka dni temu. Trzech facetów, motory i my. Żadnych czekoladek, zabawek, markowych ciuchów. Błoto, dźwięk silników, emocje. Wspólny czas. Dzielenie się swoją pasją. Wszystko zależy od ciebie. Możesz. Bądź wytrwały.

*
Od kilku lat zapisana w moim telefonie – Aniołek. Organizuje, znajomych, rodzinę i dzwoni do nas, żeby przygotować dla nich listę dziecięcych marzeń. Umawiamy się, jak drogie mogą to być marzenia i przed samymi świętami pod naszą choinką leżą pięknie zapakowane podarunki. Te osoby swój czas przeznaczają na realizowanie marzeń naszych dzieci. Nie dziwi ich, że jest to gitara zabawka, mikrofon, książki czy markowa sportowa koszulka. To marzenia, a oni chcą je spełnić, tak jak spełniają marzenia swoich najbliższych, tak jak ktoś spełnia ich marzenia.

*
Jedno zdanie napisane na fb. Przyjmiemy telefony w dobrym stanie. Kolejnego dnia odzew, a tydzień później kilka aparatów telefonicznych w naszym domu. Dodam, że niektóre z nich przewyższają klasę mojego sprzętu. Od tego czasu, żadne dziecko nie może powiedzieć, że nie może się ze mną połączyć, czy odebrać telefonu.

*
Poznałyśmy się na spotkaniu o wolontariacie pracowniczym. Ja mówiłam jak to jest realizowane u nas, co z naszego punktu widzenia jest ważne i potrzebne, jak się zmienił świat i jak pomagać. Ona (szefowa fundacji w dużej firmie) słuchała. Po jakimś czasie zadzwoniła. Wszyscy lubimy prezenty ale jakiś umiar też musi być. Umówiłyśmy się, że nie na święta, ale później będą ferie, nie wiadomo jak dopisze pogoda, poprzednie trambambuły zakończyły swój żywot i byłoby wspaniale, gdyby … Teraz rozmawiamy często, korzystamy ze swojej wiedzy, doświadczeń i możliwości. Te przedświąteczne rozmowy były z serii edukacyjnych. Mówiłam o miejscach w których jest młodzież popularnie zwana trudną, a przecież to dzieci które mają swoje marzenia, do nich rzadko przychodzi ktoś z prezentami, takimi wymarzonymi, przygotowanymi tylko dla nich. W tym roku dostaną właśnie takie. Ale jest jeszcze jeden efekt tej rozmowy. Ci którzy będą realizować marzenia chłopaków, dostaną zrobioną przez tychże ozdobę świąteczną. Nie podziękowania, nie życzenia, ale ozdobę, symbol w wykonanie którego trzeba było się zaangażować. Efekt. Myślę, że dowiem się o nim niebawem.

*
Ponieważ prawie wszystko zaczyna się od telefonu, tak było i tym razem. Rozmowa o tym, że firma, że spotkanie świąteczne, że pomysł, żeby dzieci w trakcie ubrały choinkę, i że prezent taki dla domu, że jeśli są jakieś potrzeby, to chętnie zostaną zaspokojone …. Finał dalece odbiegający od początku. Wyszła nam swego rodzaju wymiana. My zrobiliśmy ozdoby choinkowe (materiały opłacone przez firmę), przekazaliśmy, pracownicy ubiorą swoją choinkę, my dostaliśmy, to co było nam potrzebne, taki prezent dla domu serwis obiadowy na 24 osoby, sztućce, garnki. Piękne. Trzeba było czasu na poszukanie, przygotowanie i przywiezienie przedmiotów które spełniły nasze oczekiwania i kryteria :) . Próba generalna już za nami, a zdjęcia będą na fb jutro. TO była świetna świąteczna wymiana.

*
Kilka godzin temu. Dzwonek do drzwi.
Chcemy zrobić prezent, ale taki żeby był prezentem, żeby się podobał, był potrzebny i konkretny.
Hmm, mamy już prezenty pod choinkę dla wszystkich dzieci, a nie chcemy, żeby było tego zbyt wiele, nie chcemy też żeby były jakieś znaczne różnice co do ilości i wartości pomiędzy dziećmi.
Ale chciałabym Panu coś opowiedzieć. Bardzo lubimy i często chodzimy z naszymi dziećmi do kina. Dosłownie wczoraj rozmawialiśmy o tym, że jeśli ktoś chciałby nam zrobić prezent to takie całoroczne karnety do kina (jeśli takie są) byłyby wspaniałe. Nawet jeden taki karnet to dla nas już wydatek na jeden bilet mniej. A może znajdą się kolejne osoby które zechcą takie prezenty nam zrobić. Rozmowa trwała jeszcze chwilę, mówiłam o naszych wyjściach na mecze, mistrzostwa świata w dyscyplinach różnych, muzyce filmowej na żywo. W pewnym momencie Pan powiedział, to ja już mam pomysł. Do zobaczenia. Wiem co zrobię.

*
Zebrane z domowej szafy ubrania też są ok. Uwielbiam kiedy dzwoni Magda, Alina czy Agata i mówią, że mają przygotowane ubrania i kiedy mogą przyjechać. I już wiem, że dziewczyny będą zachwycone, bo dostaną piękne, markowe ciuchy, a chłopcy będą patrzeć z zazdrością, bo dla nich nic nie będzie.

Jest też Pani od książek, które przywiozła pięknie posegregowane w małe zestawy, przewiązane białym sznureczkiem. Okazało się, że to jej nastoletnia córka, tak je przygotowała, żeby przekazać, bo przeczytała i trochę już z nich wyrosła i podzieliła się z nami.

Jest Bryndza, która przyjeżdżając na swoje liczne wizyty lekarskie do Krakowa, przychodzi na Modrzewiową i wspólnie z dziećmi lepi pierogi, za którymi (i za Bryndzą również) tęsknimy.

...i Anastazja która wpada na wspólne pieczenie, czy robienie choinkowych ozdób,

...i Anton który uczył nas robić i smakować Sushi, i uczy jednego wysokiego człowieka wspinaczki, i zabiera go na narty

i Paulina i jej fryzjerskie wsparcie

i Monika, Ewa, Lidka, Robert, Kasia, Jacek, Beata, Anka, Marta …

oprócz tego co robią dla dzieci, często nie zdają sobie sprawy jak wiele robią dla nas,
bo to dzięki nim nam się chce,
możemy więcej,
jesteśmy


ech, ilu mądrych ludzi mamy wokół siebie



co łączy te wszystkie historie
rozmowa
zrozumienie
normalność
chęć,
a nie dziwnie rozumiany obowiązek dzielenia się w świąteczny czas



to tylko część opowieści o prezentach, czasie i zrozumieniu innych, nie sposób opowiedzieć o wszystkich

i o 4 nad ranem coraz wolniej i z większą ilością błędów się pisze :) 



1 komentarz:

monia pisze...

Poświęcić czas komuś oznacza spędzić go tak, aby prowadzić się ku świętości. To określenie bardzo pasuje, gdy czas spędza się na czynieniu dobra lub robieniu dobrze dzieciom, Elu. Bardzo to ładnie napisałaś wszystko, duch świąt we mnie się ciepło rozgościł, dziękuję za ten wpis.