o
prezentach,
obdarowywaniu,
sprzątaniu,
sumieniu,
spełnianiu
dobrego uczynko/obowiązku
-
o tym pisałam już wielokrotnie
w
tym roku też miałam taki plan
ale…
ale
nie nie będę narzekać
nie
będę pisać dlaczego każdy ma prawo do świątecznego prezentu
który jest „marzeniem” , a nie „potrzebą”
byłoby
dziwnym tłumaczyć tak podstawowe rzeczy
opowiem
o mądrych ludziach
z
którymi albo znam się od lat,
albo
nagle ich poznaję
o
firmach
o
ludziach
o
rozumieniu (innych, a tak naprawdę o rozumieniu siebie)
od
kilku lat staramy się powiedzieć ludziom,
że
największy i najważniejszy prezent to czas który chcą nam
poświęcić
(„poświęcić”
to złe słowo, kojarzę je z przymusem)
więc
jeszcze raz
od
kilku lat staramy się powiedzieć ludziom,
że
największy i najważniejszy prezent to czas który chcą z nami
spędzić
i
udaje się
spędzają
ten czas z nami
spędzają
ten czas myśląc o nas
spędzają
ten czas przygotowując dla nas niespodzianki
spędzają
ten czas dzieląc się swoją pasją, wiedzą, kompetencjami
ktoś
powie – nie ma takich ludzi
ktoś
zapyta – gdzie ich znaleźć
odpowiem
– są
odpowiem
– jest ich wielu
odpowiem
– są obok ciebie
*
Pierwszy
rok naszego Rodzinnego Domu Dziecka. Pierwsze wspólne święta.
Początek grudnia i głos w telefonie.
-
Mój szef, Włoch, chciałby na święta zrobić dzieciom dobrze.
(
:) wiele razy wspominałam te słowa wypowiedziane przez Renatę,
opowiadałam o mojej wewnętrznej reakcji na to co usłyszałam,
śmiałyśmy się z tego wspólnie, niby normalne zdanie, a jednak,
ale kto nie ryzykuje ten …)
Kilka
wspólnych ustaleń, i w Sylwestrowe południe zjawił się u nas
SZEF, przyjechał z nim iluzjonista. Ponad godzinny pokaz, tylko dla
naszych dzieci, wspólny obiad, pierwsze panettone, śmiech, rozmowy.
Te spotkania powtarzały się co roku. Przybierały nowe kształty.
Obiady dla ponad 15 osób były przygotowywane własnoręcznie przez
SZEFA. Zawsze był jeszcze ktoś, już nie iluzjonista, ale młoda
kobieta władająca siedmioma językami, pani z radia, muzyk. Po
kilku latach to my byliśmy gośćmi w domu SZEFA w Weronie. Wszystko
zorganizował sam. Samolot, wycieczki, mieszkanie w jego domu,
Wenecja, Werona, figi prosto z drzewa, pizza, projektantka mody.
Wspomnienia tego nikt nam nie zabierze.
Teraz
trzymamy kciuki za wielki projekt który realizuje w Indiach.
Odwiedził nas w ubiegłym roku, opowiadał o szkole, dzieciach,
potrzebach, o tym jak lubi patrzeć na kąpiel słoni, o książce
którą napisał.
Czas.
*
kiedy
dzwoni ślubny telefon,
staram
się wyjaśniać,
że
nie pluszaki,
że
uczymy dzieci dbałości o te przytulanki które mają,
ale
chętnie przybory szkolne,
kreatywne
zabawki,
kosmetyki
dla nastolatków
i
udaje się
to
proste, wystarczy podsunąć pomysł
*
Zwykle
będąc na konferencjach nie odbieram telefonów. Tym razem zrobiłam
odstępstwo. Jakiś nieznajomy numer, a ja wychodzę z sali i
odbieram. Chwila rozmowy i informacja – chcielibyśmy przekazać w
prezencie świątecznym komputer, złożymy go i przywieziemy. I
wtedy moje pytanie i propozycja, a może byście złożyli go
wspólnie z naszymi dziećmi, zobaczą, może się czegoś nauczą,
coś im się spodoba.
Finał:
kilka spędzonych wspólnie godzin, składanie komputera, pieczenie
pierniczków, akcja na siepomaga dzięki której w kolejnym
roku przeprowadziliśmy remont ścian i podłóg naszej kuchni.
Meble
w niej to już zupełnie inna opowieść i inni ludzie.
*
Kilka
lat temu. 14 kabrioletów parkujących przed naszym domem. Wycieczka
do Tyńca, wspólne lody i grill. Opowieści o samochodach. I te
wspomnienia, wiatr we włosach, oglądający się za nami ludzie.
Magia.
Kilka
dni temu. Trzech facetów, motory i my. Żadnych czekoladek, zabawek,
markowych ciuchów. Błoto, dźwięk silników, emocje. Wspólny
czas. Dzielenie się swoją pasją. Wszystko zależy od ciebie.
Możesz. Bądź wytrwały.
*
Od
kilku lat zapisana w moim telefonie – Aniołek. Organizuje,
znajomych, rodzinę i dzwoni do nas, żeby przygotować dla nich
listę dziecięcych marzeń. Umawiamy się, jak drogie mogą to być
marzenia i przed samymi świętami pod naszą choinką leżą pięknie
zapakowane podarunki. Te osoby swój czas przeznaczają na
realizowanie marzeń naszych dzieci. Nie dziwi ich, że jest to
gitara zabawka, mikrofon, książki czy markowa sportowa koszulka. To
marzenia, a oni chcą je spełnić, tak jak spełniają marzenia
swoich najbliższych, tak jak ktoś spełnia ich marzenia.
*
Jedno
zdanie napisane na fb. Przyjmiemy telefony w dobrym stanie. Kolejnego
dnia odzew, a tydzień później kilka aparatów telefonicznych w
naszym domu. Dodam, że niektóre z nich przewyższają klasę mojego
sprzętu. Od tego czasu, żadne dziecko nie może powiedzieć, że
nie może się ze mną połączyć, czy odebrać telefonu.
*
Poznałyśmy
się na spotkaniu o wolontariacie pracowniczym. Ja mówiłam jak to
jest realizowane u nas, co z naszego punktu widzenia jest ważne i
potrzebne, jak się zmienił świat i jak pomagać. Ona (szefowa
fundacji w dużej firmie) słuchała. Po jakimś czasie zadzwoniła.
Wszyscy lubimy prezenty ale jakiś umiar też musi być. Umówiłyśmy
się, że nie na święta, ale później będą ferie, nie wiadomo
jak dopisze pogoda, poprzednie trambambuły zakończyły swój żywot
i byłoby wspaniale, gdyby … Teraz rozmawiamy często, korzystamy
ze swojej wiedzy, doświadczeń i możliwości. Te przedświąteczne
rozmowy były z serii edukacyjnych. Mówiłam o miejscach w których
jest młodzież popularnie zwana trudną, a przecież to dzieci które
mają swoje marzenia, do nich rzadko przychodzi ktoś z prezentami,
takimi wymarzonymi, przygotowanymi tylko dla nich. W tym roku dostaną
właśnie takie. Ale jest jeszcze jeden efekt tej rozmowy. Ci którzy
będą realizować marzenia chłopaków, dostaną zrobioną przez
tychże ozdobę świąteczną. Nie podziękowania, nie życzenia,
ale ozdobę, symbol w wykonanie którego trzeba było się
zaangażować. Efekt. Myślę, że dowiem się o nim niebawem.
*
Ponieważ
prawie wszystko zaczyna się od telefonu, tak było i tym razem.
Rozmowa o tym, że firma, że spotkanie świąteczne, że pomysł,
żeby dzieci w trakcie ubrały choinkę, i że prezent taki dla domu,
że jeśli są jakieś potrzeby, to chętnie zostaną zaspokojone ….
Finał dalece odbiegający od początku. Wyszła nam swego rodzaju
wymiana. My zrobiliśmy ozdoby choinkowe (materiały opłacone przez
firmę), przekazaliśmy, pracownicy ubiorą swoją choinkę, my
dostaliśmy, to co było nam potrzebne, taki prezent dla domu serwis
obiadowy na 24 osoby, sztućce, garnki. Piękne. Trzeba było czasu
na poszukanie, przygotowanie i przywiezienie przedmiotów które
spełniły nasze oczekiwania i kryteria :) . Próba generalna już za
nami, a zdjęcia będą na fb jutro. TO była świetna świąteczna
wymiana.
*
Kilka
godzin temu. Dzwonek do drzwi.
Chcemy
zrobić prezent, ale taki żeby był prezentem, żeby się podobał,
był potrzebny i konkretny.
Hmm,
mamy już prezenty pod choinkę dla wszystkich dzieci, a nie chcemy,
żeby było tego zbyt wiele, nie chcemy też żeby były jakieś
znaczne różnice co do ilości i wartości pomiędzy dziećmi.
Ale
chciałabym Panu coś opowiedzieć. Bardzo lubimy i często chodzimy
z naszymi dziećmi do kina. Dosłownie wczoraj rozmawialiśmy o tym,
że jeśli ktoś chciałby nam zrobić prezent to takie całoroczne
karnety do kina (jeśli takie są) byłyby wspaniałe. Nawet jeden
taki karnet to dla nas już wydatek na jeden bilet mniej. A może
znajdą się kolejne osoby które zechcą takie prezenty nam zrobić.
Rozmowa trwała jeszcze chwilę, mówiłam o naszych wyjściach na
mecze, mistrzostwa świata w dyscyplinach różnych, muzyce filmowej
na żywo. W pewnym momencie Pan powiedział, to ja już mam pomysł.
Do zobaczenia. Wiem co zrobię.
*
Zebrane
z domowej szafy ubrania też są ok. Uwielbiam kiedy dzwoni Magda,
Alina czy Agata i mówią, że mają przygotowane ubrania i kiedy
mogą przyjechać. I już wiem, że dziewczyny będą zachwycone, bo
dostaną piękne, markowe ciuchy, a chłopcy będą patrzeć z
zazdrością, bo dla nich nic nie będzie.
Jest
też Pani od książek, które przywiozła pięknie posegregowane w
małe zestawy, przewiązane białym sznureczkiem. Okazało się, że
to jej nastoletnia córka, tak je przygotowała, żeby przekazać, bo
przeczytała i trochę już z nich wyrosła i podzieliła się z
nami.
Jest
Bryndza, która przyjeżdżając na swoje liczne wizyty lekarskie do
Krakowa, przychodzi na Modrzewiową i wspólnie z dziećmi lepi
pierogi, za którymi (i za Bryndzą również) tęsknimy.
...i
Anastazja która wpada na wspólne pieczenie, czy robienie
choinkowych ozdób,
...i
Anton który uczył nas robić i smakować Sushi, i uczy jednego
wysokiego człowieka wspinaczki, i zabiera go na narty
…
i
Paulina i jej fryzjerskie wsparcie
…
i
Monika, Ewa, Lidka, Robert, Kasia, Jacek, Beata, Anka, Marta …
oprócz
tego co robią dla dzieci, często nie zdają sobie sprawy jak wiele
robią dla nas,
bo
to dzięki nim nam się chce,
możemy
więcej,
jesteśmy
ech,
ilu mądrych ludzi mamy wokół siebie
co
łączy te wszystkie historie
rozmowa
zrozumienie
normalność
chęć,
a
nie dziwnie rozumiany obowiązek dzielenia się w świąteczny czas
to
tylko część opowieści o prezentach, czasie i zrozumieniu innych, nie sposób opowiedzieć o wszystkich
i
o 4 nad ranem coraz wolniej i z większą ilością błędów się
pisze :)
1 komentarz:
Poświęcić czas komuś oznacza spędzić go tak, aby prowadzić się ku świętości. To określenie bardzo pasuje, gdy czas spędza się na czynieniu dobra lub robieniu dobrze dzieciom, Elu. Bardzo to ładnie napisałaś wszystko, duch świąt we mnie się ciepło rozgościł, dziękuję za ten wpis.
Prześlij komentarz